Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

ny«. Jedni byli pewni przejścia do klasy wyższej; innych promocya wisiała »na włosku«. Do ostatnich należał Kozłowski, któremu nieotrzymanie promocyi groziło zupełnem wydaleniem ze szkoły. Na szczęście ujął się za sierotą (Kozłowski nie miał rodziców, wychowywały go ciotki) profesor Luceński i przejednał zawziętego nań inspektora.
Zaledwie »Kozioł« dowiedział się o zażegnaniu niebezpieczeństwa, zaraz zaczął brykać...
Na kilka dni przed »popisem publicznym«, na cały głos zaintonował w klasie podczas pauzy:

Vacationes cras!
Na lizusów czas!
Dobrzy będą tańcowali,
A lizusy w skórę brali
Za nas i za was!

Piosnka była śpiewana tuż za plecami Ślimaka. Udawał, że jej nie słyszy — jednak uśmiech zniknął jakoś nagle z jego ust wązkich..
Hasło »Vacationes cras« podawali jedni drugim. Słychać je było na korytarzach szkolnych, na dziedzińcu podczas wielkiej pauzy — na ulicach miasteczka. Brzmiało zaś coraz śmielej, coraz groźniej...
Druga strofka określała rzecz jeszcze wyraźniej:

Vacationes cras!
Pójdziem wszyscy w las!
Grubych kijów nałamiemy,
Lizusów wygarbujemy
Za nas i za was!