Nie były to czcze pogróżki — w parze z pieśnią szedł czyn...
W przeddzień popisu gromadka niebieskich mundurków przeprawiła się promem na drugą stronę Narwi, skierowała kroki do blizkiego lasu. Powrócono z wycieczki wprawdzie bez »grubych kijów«, ale za to z pękami mocnych, giętkich prętów łozinowych.
Popis odbył się uroczyście, według zwykłego, corocznego programu. Uczniowie wygłaszali wiersze w różnych językach, chór uczniowski, pod wodzą organisty od Fary, wykonał »pienia religijne«, inspektor oraz burmistrz wystąpili z krótkiemi przemowami, nawet któryś z piątoklasistów odczytał ułożoną przez siebie, a wystylizowaną przez starego nauczyciela języka polskiego »oracyę«.
Potem szczęśliwym wybrańcom losu, w obecności ich mam i cioć, wręczono nagrody i listy pochwalne. Nie obyło się przy tej sposobności bez łkań głośnych i stłumionych. Płakali jedni z radości, inni z żalu i zawiści.
Matka Ślimackiego nie była na akcie obecna. Chroniczna fluksya nie pozwalała lej damie nigdy za próg mieszkania wyruszać. Nie popsuło to wszakże humoru i zadowolenia Ślimakowi. Wystarczyło mu do szczęścia przekonanie, że świadkiem jego tryumfu jest: »całe miasto«...
Z jakąż przesadną uniżonością przyjmował z rąk naczelnikowej powiatu (rozdawczyniami na-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.