— Co ty będziesz ubliżał Mickiewiczowi! ty... »czwraty od końca!«...
Ostatnie wyrażenie odnosiło się do tego; że Welinowicz był czterdziestym trzecim uczniem w klasie, która liczyła wszystkich uczniów czterdziestu sześciu.
Artysta nie był obraźliwy — poprzestał tylko na uwadze:
— Z kaligrafii jestem pierwszy.
— To i cóż! — krzyczał tamten, nie mogąc się uspokoić. — Do kaligrafii nie trzeba wielkiego rozumu! Wszyscy znakomici ludzie pisali brzydko! Za to każdy kancelista »sztychuje« jak sam Łypaczewski!
W gromadce odezwały się śmiechy złośliwe...
Welinowicz przestał rysować. Otarł starannie pióro kawałkiem irchy, który nosił zawsze przy sobie, schował do kieszeni flaszeczkę z czerwonym atramentem, wstał i odszedł — pozostawiając na ławce kajet z niedokończonym tytułem.
Wszystko to zostało spełnione z pogodnym spokojem i imponującą powagą. Koledzy milczeli, nie wiedząc jak się zachować...
Sprężycki pobiegł za przyjacielem, przepraszając, zapewniając, że nie miał bynajmniej zamiaru ubliżać... Tamten odpowiedział spokojnie, że wcale się nie gniewa, ale... już mu kajetów »opisywać« nie będzie.
Słowa dotrzymał. Żadne późniejsze prośby, umizgi, podarki nie pomogły. Nieszszęsne »Ćwi-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.