A posoką i prochem ozdobnym okryty,
Tratuje zdradne członki końskiemi kopyty!
Na wzrok jego ogromny, na blask płytkiej stali,
Kupami się od Wiednia zbita gawiedź wali.
Stoi zdrętwiały Dunaj, że na bystrym grzbiecie
Most mu, z trupów usłany, pławne barki gniecie!
W deklamacyi Kucharzewskiego każde r warczy jak brytan na łańcuchu, każde z i 's syczy jak żądło wężowe, każde wi, wia, wie, gwiżdże jak kartacz lecący — a w wyrazie »kopyty« słychać wyraźnie tętent pędzącego konia...
Kucharzewski ma zawsze z polskiego stopnie »celujące«; Sprężycki zdobywa zaledwie »bardzo dobre«. Ale Sprężyckiemu obce jest uczucie zawiści; uczy się też nie dla stopni, lecz przez gorące ukochanie przedmiotu.
Jest tak nasiąknięty poezyą XVIII wieku, że ile razy wraca ze szkoły, deklamuje głośno na korytarzu:
Oto mój dom ubogi — też lepione ściany;
Też okna różnoszybne, piec niepolewany...
— A właśnie, że polewany! — sprzeciwiają mu się domownicy.
Nie wyobraża sobie, by mogła istnieć na świecie poezya piękniejsza od poezyi Karpińskiego, Krasickiego, Naruszewicza. Ułamek »Iliady« w przekładzie Dmochowskiego, odczytany kiedyś przez nauczyciela, dostarczył mu na kilka dni wątku do marzeń najrozkoszniejszych...