kiedy, że chodzą po ogrodach Szecherazady — że sami są bohaterami »Tysiąca i jednej nocy«...
W tej to pustelni Dembowski wyciągnął z pod mundurka i Sprężyckiemu pokazał rzecz przyniesioną. Była nią: książka — tom Mickiewicza, zawierający »Konrada Wallenroda«, »Dziady«...
Nie zwlekając, usiedli na klockach pod śpichrzem, czytać zaczęli.
Czytali naprzemian, głośno — a cudnym wierszom Narew do taktu pluskała, ptaki dziwiły się zmieszanymi krzykliwie głosami, przytakiwał w równych odstępach czasu zegar, wybijający kwadranse i godziny na wieży Farskiej.
Na czytaniu kilka godzin im zbiegło. Dzwony kościelne oddzwoniły już »Anioł Pański«, rozpłynęły się w powietrzu rytmiczne, uroczyste, posępne dźwięki, »poległym w bojach z niewiernymi« poświęcone — oni jeszcze czytali.
Dopiero ciemność, niepozwalająca rozróżniać liter, oderwała ich od książki. Podnieśli się, wzdychając:
— Cóż, Witek? — zagadnął Dembowski — podobało ci się to? Gadaj!
Ale Sprężycki nie był w stanie »gadać«. Wybuchy romantyczne wieszcza, którego znał dotąd tylko ballady i spokojną, prawie klasyczną »Grażynę« — oszołomiły go. W milczeniu kolegę pożegnał.
Nazajutrz nie było mowy o Mickiewiczu. Tego dnia szła wspaniała »ekstra-meta« na jednym
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.