— Wyborniejsze od innych?
— Hm... pewnie, że tak...
— Dobrze. Teraz więc słuchaj. Jeżeli sapieżanki są wyborne, może nawet od innych wyborniejsze, to — pytam cię, Bronek — czy te wszystkie inne, a więc: małgorzatki, bery, panny, jedwabnice, diuszesy i tak dalej, trzeba wziąć i — wieprzkom do koryta wyrzucić?
— Co znowu! Szkoda byłoby tylu dobrych owoców!
— Więc uważ, Bronek. Jeżeli szkoda owoców dobrych, to czyż nie większa szkoda dobrych wierszów? Czyż to obok Mickiewicza nikt już więcej istnieć nie może? Czy dlatego, że »Konrad Wallenrod« śliczny a »Dziady« cudowne — reszta polskich poetów ma iść na śmietnik?
Dembowski potrząsnął głową przecząco.
— Ależ nie — doprawdy nie... Wiesz, Witek? przekonałeś mnie. Jak Bozię kocham, przekonałeś.
Tamten ciągnął z zapałem:
— Porywa mnie Mickiewicz, ale Karpiński mnie wzrusza. Ile razy mówię jego »Powrót na wieś«, mam łzy w oczach. Zawsze też będę odmawiał przy modlitwie »Kiedy ranne wstają zorze« i »Wszystkie nasze dzienne sprawy...« I nigdy nie zapomnę »Pacierza staruszka...«
Wstał — głos podniósł.
— »Gończe złotego słońca! różana jutrzenko!...« Jaki to śliczny początek! Pamiętasz ten wschód
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.