— No, Kucharzesiu, popisz się! — mówi ze zwykłym sobie łagodnym, żartobliwym uśmiechem. — Powiedz nam wszystko, co wiesz o Mojżeszu.
Niestety, »Kucharzesio« nic prawie o Mojżeszu nie wie.
Nastały właśnie dni gorące — olbrzym, którego zdrowa, silna organizacya domaga się ruchu, wysiłków fizycznych, obcowania z przyrodą, wszystek czas pozaszkolny spędza na kąpaniu się w Narwi, pływaniu łódką, wycieczkach dalekich na ryby. Od książki coś go odpycha. Gdy chce zmusić się do nauki, litery tańcują mu przed oczyma, zdania nie dają się pochwycić — osłabły, niepokonaną sennością zmożony, zasypia z otwartemi oczyma, powtarzając bezwiednie koniugacye łacińskie, lub zawiłą teoryę arytmetyki.
Wywołany do lekcyi wstaje, przeciąga się, tłumi ziewnięcie, wpatruje się w księdza i milczy.
— No, rybko panie święty, któż to był Mojżesz? — dopytuje ksiądz prefekt.
— Mojżesz był synem... był synem...
Dalej »ani w ząb«.
— To już wiemy — zauważa ksiądz. — Córką przecie być nie mógł. Zapewne też był synem swego ojca i swojej matki. Ale cóż więcej, rybko, panie święty?
Kucharzesio długo milczy, rzucając na prawo i lewo wymowne spojrzenia, błagając o »pomoc koleżańską«, wreszcie bierze na odwagę i, podtrzy-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.