Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

I nasmarował mu w »katalożku« wielką, dla całej klasy widoczną, piątkę.
Gdy wracali do domu, olbrzym podskakiwał z uciechy — co go czyniło podobnym do tresowanego słonia. Nie mógł też wytrzymać, żeby w jakikolwiek sposób nie okazać wdzięczności koledze. Wymownym nie był, poprzestał więc na tem, że go kilkakrotnie »poklepał po plecach«.
Jakże silnie Wroński odczuł tę »pieczątkę!« Uśmiechał się wprawdzie do kolegi, ale miał łzy w oczach. Potem przez kilka dni bolała go łopatka.
Nazajutrz, Kucharzewski znów się poci, znów wzdycha, znów stęka. Tym razem nie z łacińskiemi słówkami mocuje się, lecz z arytmetyką. W żaden sposób nie może dać rady »regule trzech«, która przedstawia mu się w postaci jakiejś olbrzymki, silnej jak Samson i Herkules w jednej osobie.
Wroński w swoim kąciku przepisuje w dalszym ciągu drogocenną książkę, śpiesząc, żeby ją skończyć przed egzaminami.
— Wrona! — woła nagle olbrzym przez całą szerokość pustej klasy.
Malec ogląda się.
— Tyś taki mądry, Wrona — poradź mi, co zrobić z tą bestyą regułą?
— Przecież to łatwe...
— Ale ba!
— Jeśli pozwolisz...
— Co pytasz? Chodź i ratuj!
Po chwili, maleńki Wroński siedzi na kolanach