— Święty Pafnucy!... A cóż to się stało?
— Chłopczyki palili... Tak nie można... I to już po raz drugi... Kochana pani Pórzycka otrzyma wezwanie do inspektora. »Stancya« może być zamknięta...
— Agnieszka! nakryj-no w ogródku — tu zaduch... Pan prefesor pozwoli na poziomki ze śmietaną...
Posuwa się ku maleńkiemu nauczycielowi i swą olbrzymią postacią prawie wypycha go z pokoju.
— Ależ nie można... nie można... — mówi Salamonowicz, cofając się tyłem przed otyłą niewiastą. — Lekceważenie przepisów... ruina zdrowia... przytem po raz drugi...
W ogródku zasadziwszy nauczyciela do salaterki z poziomkami, pani Pórzycka objaśnia jakby tylko nawiasem:
— A wedle owego dymu... to pan prefesor »powsiadł« na tych biedaków przez nijakiej racyi... Piec u mnie dymi i swąd do uczniowskiej izby zalatuje — a panu prefesorowi Bóg wie co się wydało...
— Swąd?... Łaguna powiedział, że — trociczki.
— Eeee... to tylko tak bez delikatność!
Burza zdaje się zażegnana. Ale nauczyciel zachowuje się dziwnie niespokojnie. Możnaby sądzić, że o wiele więcej od poziomek i śmietany, zajmują go... chwasty rosnące w ogródku.
Tym chwastom przygląda się długo, długo...
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.