— Ooo!... trzeci!... czwarty!... piąty...
Niebawem całe stado chrabąszczów buja po klasie. Huk taki jakby grano na organach.
— Otworzyć okna! — rozkazuje nauczyciel.
Rzuca się do niego pierwszy Sprężycki.
Stare, okute, ciężkie okniska z trudnością dają się odmykać. Kilku najsilniejszych chłopców pracuje nad tem przez kwadrans blizko, wśród ogłuszającego huczenia owadów i nieznośnego krzyku chłopców.
Po otwarciu okien, nowy kłopot. Chrabąszcze jednem oknem wlatują, drugiem wracają. Co gorsza, wracają nie same, lecz w towarzystwie nowych, których wielkie mnóstwo krąży dokoła poblizkich kasztanów.
Nauczyciel wyszedł na środek, brwi ściąga, nogą tupie — po krótko strzyżonych włosach dłoń nerwowo przesuwa.
— Panie prosorze — doradza z udaną troskliwością Sprężycki — lepiej będzie okna zamknąć.
— Zamykajcie!
Przy zamykaniu hałas bardziej się jeszcze wzmaga — dochodzi nareszcie do takiego natężenia, że nauczyciel jest zmuszony opuścić klasę.
Po jego odejściu zjawia się inspektor.
— Co wy tu wyrabiacie, nicponie? — grzmi od progu swym basem urzędowym.
Prymus raportuje.
— A to, proszę pana inspektora, »ktoś« nawpuszczał do klasy chrabąszczów.
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.