krótko, w przejeździe na Litwę wielki poeta polski. Pragnę zobaczyć go, pokłonić mu się — wraz z innymi ofiarować mu kwiaty.
Sprężycki na wspomnienie »poety«, »wielkiego poety« — drgnął. Wiadomość, że przez miasteczko przejeżdżać ma prawdziwy poeta, wydała mu się nadzwyczajną, niby wieść o zstąpieniu na ziemię Jowisza, Saturna lub innego z bogów mitologicznych...
Nie mógł powstrzymać się od zapytania:
— Który to poeta, panie profesorze?
Pytanie jemu samemu wydawało się dziwne. Wyobrażał sobie, niewiadomo dlaczego, że wszyscy poeci należą do przeszłości — że o każdym, w książkach wymienianym, mówić trzeba w czasie przeszłym: »żył... umarł... napisał to i to«... nigdy zaś: żyje... mieszka tu i tu... pisze lub pisać zamierza to i owo...
Profesor rzucił nazwisko:
— Syrokomla...
Spostrzegł, że samo nazwisko wrażenia na uczniach nie czyni, dodał więc jeszcze:
— Autor »Margiera«, »Dęboroga« i prześlicznych »Gawęd«. W zeszłym miesiącu czytałem Panom wyjątki z »Dęboroga«. Czy pamiętacie?
— Pamiętamy!... pamiętamy!... — ozwały się tu i owdzie, cieńsze i grubsze głosy. Najgłośniej przytwierdzał Sprężycki, przed którego oczyma przesunęły się w tej chwili barwne obrazy z »szkolnych czasów Dęboroga«.
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.