jątkiem może Chabrowskiego — zdobywają się na wydanie jednego poety! To też on do zwykłych ludzi nie może być podobnym.
Wyraziwszy to głębokie przekonanie, Sprężycki zamyśla się i usiłuje wyobrazić sobie: jak też wygląda ta nadzwyczajna istota?
Z portretów zna jedynie: Mickiewicza z rozwichrzonym lasem włosów na głowie; Goethego, który mu się wydaje zawsze z bronzu odlany, z marmuru wykuty; Szekspira, o którym myśli, że był sam i Hamletem, i królem Lirem i Ryszardem Trzecim.
Odzywa się wreszcie głos trąbki — głos jękliwy, żałosny do ogólnej melancholii jesiennego przedwieczerza dostrojony.
Z mgły wynurza się bryczka pocztowa — zwyczajna, zielono malowana »ekstrapoczta«, pędząca szybkim kłusem po twardo ubitej szosie.
Droga w tem miejscu jest falista. O kilkadziesiąt kroków od Sprężyckiego konie zwalniają biegu, wjeżdżają pod górę. Już on jest w stanie rozeznać postać siedzącą na bryczce. Ta postać zbliża się doń coraz szybciej, staje się coraz wyraźniejszą.
Sprężycki widzi mężczyznę średnich lat z twarzą wygoloną, z długimi, ciemnymi, wymykającymi się z pod czapki i na ramiona spadającymi włosami. Jadący ma na sobie płaszcz ciemno-zielony z peleryną, którą wiatr jesienny rozwiewa. Czapkę wcisnął głęboko na oczy; w ustach trzyma cygaro zagasłe, o którem zda się, że zapomniał.
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.