Majowe, radośne, zwycięskie słońce, które strumieniami złota całe miasteczko zalało, napróżno usiłuje wedrzeć się do niedużego saloniku Sprężyckich.
Panuje tu półmrok niebieskawy od zapuszczonych kartonowych rolet, na których wymalowano fantastyczne górskie pejzaże kolorem »indygo«.
Jakby niedość było tej zapory dla słońca, czyjaś ręka rozwiesiła jeszcze w oknach kapy kolorowe, które blask dzienny prawie zupełnie tłumią.
W saloniku czuć mdlący zapach jodu i wody kolońskiej. Powietrze przesycone lekarstwami. Zwykłych mebli nie widać; fortepian wyniesiony; duże zwierciadło zakryte muślinem. Na środku stoi wielki stół zastawiony butelkami: w głębi — łóżko.
Cóż to za chłopczyna, blady, jak opłatek, na tem łóżku spoczywa? Twarz jego mówi o długich przebytych cierpieniach, o znacznym upływie krwi. Podesłano mu pod głowę i plecy tak wiele
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.
XIII.
Chora noga.