wszystko na duchu nie upada, wesołości wewnętrznej nie traci.
— Bronek — mówi prosząco — połóż mi go tu!... — oczyma wskazuje kołdrę.
Kolega kładzie bukiet na piersiach chorego.
— Przysuń bliżej, do samej twarzy... — prosi znowu.
Olbrzymia więź bzu znajduje się po chwili tuż przy policzkach chorego.
Chłopiec z wysiłkiem podnosi cokolwiek głowę; całą twarz w wonnym gąszczu zanurza. Nozdrzami, ustami, piersią całą, wciąga w siebie, pije zapach świeżych kwiatów.
Jest podniecony, rozpromieniony. Bladziutki rumieniec wystąpił na jego chude, wystające kości policzkowe.
Razem z bzem, do łóżka małego męczennika przyszła wiosna. On tak jej pożądał! Tyle o niej roił podczas nocy bezsennych!
Od kilku tygodni męczył domowników nieustannem dopytywaniem: czy jaskółki już przyleciały, czy akacya rozwinęła się? czy bez zakwitł?...
Zbywano te pytania milczeniem, uważając, że w jego położeniu, od jaskółek, bzów i akacyi, stokroć są ważniejsze: mikstury, okłady i maście. Ale mylono się. Wiosna posiada środki uzdrawiające takiej potęgi, do jakiej nie wzniosą się nigdy preparaty apteczne.
Gdy Sprężycki napawa się aromatem kwiatów,
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.