— Ale wiesz, kto się o ciebie najczęściej dopytuje?
— Może Chaber?
— Zgadłeś. On cię lubi.
— I ja jego. Czytuje wam swoje poezye?
— A jakże. Wczoraj czytał powiastkę, też pewnie swoją. Tak była zabawna... Uśmialiśmy się wszyscy.
— Szkoda, żem jej nie mógł słyszeć!...
Zasmuca się nagle.
Zauważył to przyjaciel, śpieszy z pociechą.
— Nic straconego! Pytał właśnie Chaber czy cię może odwiedzić. Chciałby rozerwać cię czytaniem.
— O, jaki dobry! Kocham go, jak rodzonego brata!
Zamilkli obydwa. Chory ma łzy w oczach — łzy rozrzewnienia.
— Słuchaj, Bronek — pyta po chwili głosem przyciszonym — czy jaskółki już przyleciały?
— A jakże. Wczoraj to się nawet czubiły z wróblami o gniazda przy kościele.
— A chrabąszcze są?
— Już giną. Aleśmy mieli z nimi paradną zabawę. Kozioł zrobił z papieru karetę, zaprzągł do niej aż sześć chrabąszczów i puścił Niemcowi na katedrę.
— Cóż Niemiec?
— Z początku się gniewał, potem śmiał się. I powiedział, że ten, kto to zrobił, byłby dobrym
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.