krawcem dla pcheł. Zaraz też przytoczył nam i przetłómaczył wiersz niemiecki o pewnym królu u którego pchła była szambelanem...
— Wiem — pochwalił się chory erudycyą. —
»Es war einmal ein König, der hatte einen grossen Floh...«
Potem Dembowski opowiada o kolegach, o figlach szkolnych, o tem, jak Kucharzewski w czasie pauzy przeniósł całą katedrę ze stolikiem i fotelem pod piec, jak Kataryniarz przyniósł do klasy gołębia, którego mu skonfiskowano, jak Miłkowskiemu wypisano na wysokim kołnierzyku całą chronologię wojen krzyżowych, którą przy wydawaniu lekcyi posiłkowali się wszyscy koledzy, jak Hefajstos przy temperowaniu piór spadł z ławki i skaleczył się scyzorykiem, jak Piesiowi Mieszkowskiemu wyjadł Łaguna ukradkiem słoik konfitur i napełnił go surowymi kartoflami.
Sprężyckiego to wszystko bawi i smuci. Kiedyż będzie mógł osobiście w szkolnych figlach uczestniczyć!
Po chwili, Dembowski zaczyna wypytywać troskliwie:
— Może ci podać lekarstwo?... Może chcesz pić?... Może ci co przeczytać?...
Ta ostatnia propozycya nadzwyczaj ucieszyła chorego.
— Och, tak, tak — czytaj, kochany Bronku! Mam tu pod poduszką książkę — sięgnij po nią...
Kolega książkę wydostał.
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.