nardierów najwyższy zachwyt budziły w sercach dwóch przyjaciół-entuzyastów...
Chory, o wszystkiem zapominając, zaczął wypytywać:
— Cóż się stało z córeczką Fantiny?... Czy stary pan kupił jej wówczas tę śliczną lalkę?... A pieniądze, zakopane pod drzewem, czy nie zginęły?... Czy Javert wciąż prześladuje dobroczyńcę w piaskowym surducie?... Czy biskup nie upomniał się wypadkiem o swoje świeczniki?...
Zawiązała się ożywiona rozmowa. W zapale rozmowy, nawet Dembowski o nurtującym go smutku zapomniał.
Wrócił jednak ten smutek nazajutrz, i przez czas długi dobrego, czułego chłopca nie odstępował.
Tymczasem przy chorym odbywały się coraz częstsze »konsylia« lekarskie. Doktorzy dręczyli go nieustannem macaniem pulsu, wygniataniem boków, oglądaniem spuchniętej nogi, sondowaniem rany bolącej, wreszcie, najbardziej może, drażniącym, łacińskim szwargotem.
Matka miewała często łzy w oczach, inni domownicy i przyjaciele domu tajemniczo szeptali po kątach, w obocznym pokoju przyciszone prowadzili narady.
Nareszcie jednego dnia zaszły przed dom konie ekstrapocztowe; ojciec Sprężyckiego siadł na bryczkę i pojechał do Warszawy.
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.