Po dwóch dniach nieobecności, wrócił, przywożąc nowego lekarza — homeopatę.
Z tym lekarzem do pokoju i do duszy chorego wstąpiło jakby słońce.
Skończyły się bolesne »sondowania«, plastry palące jak ogień, okłady, podobne kajdanom, wstrętne mikstury, osłabiająca dyeta — skończyła się przedewszystkiem ponura, więzienna ciemność, otaczająca dotąd małego męczennika.
Homeopata kazał pootwierać okna na całą szerokość, zasłony wszelkie odrzucić, do rany przykładać tylko kawałki płótna nasmarowane zwykłym tłuszczem, a za jedyne lekarstwo używać wody, w której rozpuszczono kilka drobnych, jak ziarnka makowe, kuleczek.
Sprężyckiemu wydało się, że jakiś duch dobroczynny wydobył go z dna otchłani czyścowej. Wrócił mu sen, apetyt, humor.
Był zdolny przez całą godzinę, z błogim na ustach uśmiechem, przyglądać się przez otwarte okno błękitowi nieba, po którym — nakształt ciemno-szafirowych błyskawic, przebiegały nieustannie jaskółki. Cieszył się światłem słońca, świeżością powietrza — życie wydawało mu się skarbem nad skarbami.
Gdy już wszystkie polecenia homeopaty zostały spełnione, kazał on podać sobie do pokoju chorego drugie śniadanie, i z wielkim apetytem zabrał się do jedzenia.
Sam widok tego lekarza sprawia Sprężyckiemu
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.