Ta strona została uwierzytelniona.
Sprężycki, który ma zwyczaj brać wszystko »na rozum«, zastanawia się długo nad tem, co usłyszał. Wreszcie mówi:
— Słuchaj, Bronek. Gdybyś zrobił, co mówisz, byłby to wielki grzech. I byłoby to także wielkie głupstwo.
Dembowski posępnieje.
— Ale tymczasem... chodź-no tu bliżej.
Tamten podchodzi do łóżka — Sprężycki chwyta go wychudłemi rękami za szyję i poczyna wycałowywać.
Z oczu płyną mu łzy gorące...