niem szkolnego, nigdy nie widzi się na nim niebieskiego mundurka ucznia ani granatowego fraka nauczyciela. Nawzajem nie pojawia się nigdy na korytarzu szkolnym czarna sutanna z krótką pelerynką oraz wysoki, składany biret.
Istnieją dwa tylko od tej zasady wyjątki. Na połowę szkolną wkracza w pewnych godzinach »ksiądz prefekt«, dążący na lekcye religii; do połowy klasztornej wślizguje się niekiedy, cicho pomykając na wytartych, miękkich podeszwach — profesor Izdebski.
Łacinnik zapuszcza się tam rzekomo dla zasiągnięcia rady w rozwikłaniu trudnego tekstu Owidyusza lub Korneliusza Neposa — naprawdę zaś po to, żeby, raz u tego, to znów u innego »ojca« łyknąć kieliszek wina i zaopatrzyć się w tabakę, które to rzeczy zakonnicy posiadają w przednim gatunku.
Na pograniczu tych dwóch światów znajduje się kuchnia klasztorna, mimo której przechodzić trzeba, idąc na dziedziniec szkolny. Króluje tu w otoczeniu kilku kuchcików oraz chłopców przynoszących drzewo i wodę, stary kuchmistrz, Francuz, o którym mówią, że podczas kampanii 1812 roku służył u któregoś z jenerałów Napoleońskich, a po śmierci swego pana, w Polsce pozostał.
Gdyby to było prawdą, musiałby liczyć lat z górą osiemdziesiąt.
Ha, może i liczy...
Jest to staruszek zgarbiony, z niezmiernie dłu-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.