Ale nie tylko pospolite, materyalne wrażenia otrzymuje szkoła od klasztoru.
Ileż to razy, gdy w klasie choćby przelotny spokój zapanuje, nadpływają do niej stłumione, uroczyste akordy organu — często złączone z oddalonym a potężnym chórem ludu, śpiewającego litanię lub »Suplikacye«.
Najwięksi zbytnicy wówczas poważnieją. Kozłowski przestaje wykrzywiać się, Sitkiewicz zapomina o przygotowanej dla sąsiada »sójce«, Piotruś Mieszkowski chowa do teki napoczęte jabłko — nawet »Kataryniarz« dał pokój żuciu gumy, a Łaguna opychaniu się chlebem razowym.
Co się tyczy Sprężyckiego, który oznacza się wyjątkową na te rzeczy wrażliwością, jest on aż do łez wzruszony. Zapomina o lekcyi, o kolegach— zapatrzony w przestrzeń, jakby nieprzytomny, zagłębia się we własnej duszy, szukając słów, któremi mógłby wrażenia swe odmalować...
Niemałe zajęcie budzi wśród uczniów — pompa klasztorna, przy której gaszą pragnienie na »pauzach«, a potrosze i podczas lekcyi.
To biedne pompisko, do niemożliwości rozklekotane, rozdzwonione i skrzypiące, szarpane i na wszelki sposób dręczone codziennie, po sześć godzin na dobę, odpoczywa tylko podczas świąt i wakacyj.
Przy pompie, na maleńkim, brukowanym placyku, otoczonym murami, które oddzielają dziedziniec szkolny od wewnętrznego, wyłącznie za-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.