— Cho... chory... — jąka Sprężycki, starając się głos ile można zmienić.
— A tyś co za jeden, rybko panie święty?
Sprężycki brzydzi się kłamstwem — widzi jednak, że ono tylko ocalić go może. Więc, twarz w liście wtuliwszy, odpowiada niewyraźnie:
— Brrr... brr... brat Jaśka.
Źle trafił, niestety...
— Oszalałeś, panie święty! — krzyczy prefekt. — Przecie Jasiek ma tylko siostrę.
Wystraszony chłopiec chce już powiedzieć: »To też ja jestem siostra«... — ale opamiętywa się i poprzestaje na wymruczeniu czegoś niezrozumiałego.
Ksiądz przez chwilę przypatruje mu się badawczo z pod oka — wreszcie ręką machnął — odchodzi.
Sprężycki natychmiast zeskoczył z drzewa, pobiegł do budki ogrodnika, przebrał się i — za bramę. W pośpiechu zapomniał nawet o »małgorzatkach«, kupionych za oszczędzonego na kajetach trojaka.
Nie tyle trapi go myśl, że mógł być przez księdza prefekta poznanym, ile — że skłamał. Nienawidzi wszelkiego brudu, w znaczeniu zarówno fizycznem jak moralnem.
Jedno tylko ma przed sobą wyjście: iść do księdza, otwarcie wszystko wyznać i prosić o rozgrzeszenie.
Uczynił to zaraz nazajutrz. Poczciwy prefekt,
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.