Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziegciarz!... — pisnął któryś ze śmielszych urwisów i nura dał szybko pod ławkę.
— No, i wy — ciągnął tamten, na obelgę nie zważając — uznajecie się w prawie szutki ze mnie diełać, choć ja i uczyciel wasz i człowiek czestnyj...
Wyciągnął z kieszeni czerwoną, kraciastą chustkę, po czole i po oczach ją przesunął, i westchnąwszy, dokończył:
— Boh z wami!...
Od uczniów wogóle mało wymagał — pragnął tylko, żeby »wlublili się« w rosyjską poezyę i starali się mówić przepięknym, »wielikolepszym« językiem Dierżawinów i Łomonosowów.
W jakim stopniu te pragnienia spełniły się, pouczy najlepiej następujący dyalog, który z małemi zmianami powtarzał się na każdej lekcyi Jastrebowa.
Wywołany przez nauczyciela uczeń, bez względu na to, czy siedział w pierwszej czy w ostatniej ławce, podnosił się leniwie z miejsca, i oświadczał wręcz:
— Gaspadyń fiesor! Ja etoj lekcji nie nauczyłsia. Ja jej w żadnyj spasob nauczyćsia nie mog.
— Po czemu?
— Po temu, że ona okropno trudnaja.
— Nu-sss, tak mnie trzeba postawić tobie jedinicu!
I nauczyciel zapisywał w katalożku — trójkę.
Trójka była jedynym stopniem używanym