okrywając, miętowych pastylek w usta mu napchały.
Wielki a zgoła niespodziewany tryumf święcili owego dnia: Dierżawin, Jastrebow i Sprężycki!
W kilka dni po akcie uroczystym, ostatni z tej trójcy udał się do mieszkania Rosyanina jako delegat od grona kolegów. Było zwyczajem, że na czas wakacyj nauczyciele zadawali uczniom do opracowania w domu nietrudne piśmienne ćwiczenia. Dopełnili tego wszyscy — z wyjątkiem nieobecnego w dniach ostatnich Jastrebowa. W tej właśnie sprawie Sprężycki został do niego wysłany.
Jastrebow mieszkał w oficynie dużego rządowego gmachu, w dwóch skromnych pokoikach na dole. Żony nie miał; kawalerskiem jego gospodarstwem zajmowała się stara Wojciechowa, znana całemu miasteczku opiekunka wszystkich niemłodych bezżenników.
Właśnie zatrudniona była myciem podłogi, gdy zjawił się Sprężycki, zapytując nieśmiało o »gospodynia fiesora«.
Zapytana wyprostowała się, trzymając w ręku dużą, mokrą ścierkę, którą zaczęła wyżymać takim ruchem, jakby rzucić ją chciała na głowę przybysza.
— A czego to pan uczeń od nich chcą? Czy to pan uczeń nie wie, że tera kanikuły i że oni są chore?... (Wojciechowa przyswajała sobie zawsze sposób wyrażania się swych pupilów).
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/253
Ta strona została uwierzytelniona.