— Raz na wsi, wieczorem, »dusza« przeleciała obok mnie, tak blizko, jak stąd do tego kloca...
Wyznanie silnie oddziaływa na słuchaczów.
— Zląkłeś się? — bada jeden.
— Jeszcze jak! Alem zaraz odmówił: »A dusze wiernych zmarłych«... — i natychmiast zniknęła.
— Jakaż była? — dopytuje drugi.
— Bielusieńka.
— Trzeci jest ciekawy szczegółów.
— W ziemię się zapadła, czy też do góry pofrunęła?
— Nie wiem. Zniknęła, i tyle. Jakby ją kto zdmuchnął.
— Nie pływaj po piasku! — śmieje się ironicznie Sprężycki. — Duszy widzieć nie można.
— Dlaczego?
— Bo dusza nie ma ciała.
Rozsądniejsi przytakują.
— Ma racyę. Prawda. Petrykosio puścił finfę! Zbajał się!
Ale występuje i opozycya.
— Ciało ciału nierówne. Dusza nie ma ciała takiego jak my, ale może mieć inne.
— Nie ma i nie może mieć żadnego!
— Tamta dusza — objaśnia ośmielony Petrykowski — nie miała wcale ciała. Była przeźroczysta, jak z mgły.
— A czyż mgła to nie ciało?
Stronnicy Petrykowskiego śmieją się.
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/260
Ta strona została uwierzytelniona.