— Przechwalasz się, »Baloniku«. Tego-by i Kucharzewski nie dokazał!
— Bo wielki i ciężki. A ja jestem mały i lekki, więc dokażę.
— Nie bardzo w to wierzymy.
— Przyjdźcie, to zobaczycie.
Kuszkowski zdjął czapkę, wyjął z kieszeni mały grzebyk — z zadowoleniem przeczesuje czuprynę.
— Winszuję wam — mówi. — Kozłowski, Radzicki i Bellon ocalili honor waszej klasy. Nie same z was baby i zmokłe kury. Wprawdzie znaleźli się dotąd dopiero kandydaci na bohaterów, ale ja ufam ich honorowi, że co powiedzieli, spełnią.
— Spełnimy! — krzyczy głośno bohaterska trójka.
— Czemu to jednak — zauważa surowy piątoklasista, wskazując wzrokiem chłopca, siedzącego nieco na uboczu, z twarzą mizerną, z oczyma podsiniałemi — nie stanął do apelu ten, na którego miałem prawo liczyć najwięcej: Witold Sprężycki?
Usłyszawszy swe nazwisko, Sprężycki głowę podnosi, prostuje się, bystre spojrzenie rzuca na mówiącego.
— Przed tygodniem — tłómaczy się — wstałem z łóżka po ciężkiej chorobie. Skakać i krzyczeć, choćbym chciał, nie mogę. Niech nikt jednak
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/265
Ta strona została uwierzytelniona.