Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/292

Ta strona została uwierzytelniona.

życiem a teraz skamieniałego w nagłym bezruchu, tchnął lodowaty powiew: obojętności i niechęci, żalu stłumionego i powstrzymanej nienawiści.
Inspektor giął się, jakby pod ciężarem, siły jego przechodzącym. W jednej chwili postarzał się, pożókł — obwisły mu tłuste policzki, ręce, zwykle skrzyżowane na brzuchu, opadły bezwładnie wzdłuż bioder.
Widok jego sprawiał przykrość — choć współczucia nie budził. Złamana jego postać zdawała się mówić:
— Oto zapłata — zasłużona... Tak! należało być innym... Dziś już zapóźno...
Wszystkie kąty obszernej sali i cała szkoła, i cały kraj syczały mu do ucha:
— Zapóźno!... Zapóźno!...
Pochylił się nagle bardzo nizko — zdawało się, że upadnie. Nowy rektor podsunął mu szybko fotel. Kilku nauczycieli podbiegło, pomagając mu usiąść. Wszyscy byli przerażeni.
On lewą ręką oczy zakrył — silił się przemówić — nie mógł. Twarz odwrócił, a prawą ręką wykonał w stronę kolegi ruch, zapraszający go do zabrania głosu.
Teraz wszystkie oczy zwróciły się na nowego zwierzchnika. O tamtym zapomniano.
Rektor Wiśnicki postąpił krok naprzód, powiódł jasnym, życzliwym wzrokiem po niebieskich mundurkach, i uśmiechnął się dobrotliwie. Potem, nie przybierając żadnej »pozy«, nie prostując na-