znał tego najwyższego upokorzenia i tej hańby, które równały się średniowiecznemu wystawianiu pod pręgierzem i piętnowaniu.
Miejsce kulawego Szymona zajął stary Jan — inwalida, z białym, szczotkowatym wąsem, z kolczykiem w uchu, z kilkoma medalami na piersi.
Jan siadywał przy dzwonku, na zydlu, i w chwilach wolnych, nałożywszy wielkie, w oprawie rogowej, okulary sylabizował »Roczniki wojskowe«. Rektorowi i nauczycielom salutował po wojskowemu, a do przechodzących uczniów uśmiechał się, ruszając zabawnie siwymi wąsikami.
Chłopcy przyglądali się z początku nieufnie i Janowi i jego uśmiechom — powoli wszakże zaczęli nabierać zaufania do jednego i drugiego. I niebawem stała się rzecz nadzwyczajna i prawdziwie niesłychana: do starego stróża uczniowie cisnęli się jak do przyjaciela...
Nierzadko można było widzieć Jana, jak siedząc na zydlu i trzymając na jednem z kolan jednego malca, na drugiem drugiego — opowiadał im wojenne epizody swego życia. Miał zaś do opowiadania niemało, bo z niejednego pieca jadał... suchary żołnierskie. Pod Grochowem widział kirasyerów w zbrojach, co najpierw wszystko łamali przed sobą, a potem padli i podnieść się nie mogli, tak ich grube blachy obciążały; w 48-mym roku »chodził na Węgra«, a potem jeszcze na Kaukazie ucierał się z Czeczeńcami.
I dzwonek szkolny innym teraz głosem odzy-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/296
Ta strona została uwierzytelniona.