ktor. — Trzeba, żeby on ci powiedział to w oczy. Zadzwonię na Jana, żeby go tu przyprowadził.
Mówiąc to, sięga po dzwonek.
— Panie rektorze! — jęczy przestraszony Baran — niech pan rektor tego nie robi!
— Ale w takim razie nie będę wiedział, kto naprawdę winien?
— Ja mówię, że Dobrosielski.
— A Dobrosielski mówi, że ty. Będę musiał zatem ukarać i Dobrosielskiego i ciebie. Ponieważ jednak Dobrosielski nie ucieka od konfrontacyi z tobą, ty zaś widocznie jej się boisz, więc — tobie zostanie wymierzony wyższy stopień kary.
— O mój Boże! mój Boże!... — płacze donosiciel, zupełnie z tropu zbity i bezradny.
— Chyba... — wtrąca rektor dobrodusznie — że oskarżenie swe odwołasz...
Baran chwyta się ostatniej deski ratunku, przypada do rektora, całuje go w rękę, i z wysiłkiem wykrztusza:
— Ha, to już wolę... już wolę — odwołać!
— Więc idż-że sobie z Bogiem, moje dziecko.
Chłopiec o pokręconem runie odchodzi — żeby już nigdy w roli donosiciela przed Wiśnickim nie stanąć.
Pod kierownictwem nowego rektora, szkoła w P. uspokoiła się, umoralniła i wyszlachetniała. Nie słyszało się nigdy o żadnym skandalu, o masowych karach, o wydalaniu uczniów ze szkoły. Nawet na »stancyach«, przez wdowy utrzymywa-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/305
Ta strona została uwierzytelniona.