Kataryniarz-Olszewski »opuścił« klasę trzecią (po dwuletnim w niej pobycie) z powodów nader poważnych. Przyszedł do przekonania, że szkoła jest areną zbyt szczupłą dla jego wielkich przemysłowo-handlowych zdolności.
Skokiem śmiałym, na jaki zdobywać się mogą tylko natury wyjątkowo energiczne, przerzucił się odrazu z izby szkolnej na plac targowy, rozszerzając jednocześnie i zakres i rodzaj swych »operacyj«. Od drobnego ptactwa przeniósł się do wielkich czworonogów, od gołębi do... wieprzów i rumaków, i zasłynął wkrótce jako pierwszorzędny handlarz koni i nierogacizny.
»Pieś«, zdumiewający wszystkich świetnym apetytem i równie świetnie rozwijającą się tuszą, uwiązł w klasie czwartej. Mówili koledzy, że chciano przeciągnąć go do piątej »piecem« — okazał się wszakże na to za tłusty. Według powszechnego przekonania, »przejadł« on swą promocyę; zachodziła zaś obawa, że »przeje« i patent.
Szczerze to martwiło jego przyjaciela Kozłowskiego — żadna jednak z gimnastycznych i pływackich sztuk ostatniego poradzić na to nie mogła.
...Wszyscy obecnie złożyli już swe wyznania, wszystkich nieobecnym poświęcono po kilka słów żartobliwych lub rzewnych — nagle przewodniczący zebraniu Ossowski zauważa:
— Zapomnieliśmy o Sprężyckim...
— To prawda — podejmują inni. — Gdzie on się podział?
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/318
Ta strona została uwierzytelniona.