Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Niebezpieczeństwo było istotnie duże. Któż wie, w jaki sposób Kukułka wytropił tu dziki i sprowadził im na kark myśliwych, oraz psiarnię? Kilkunastu strzelców zajęło stanowiska, a wszyscy pamiętali, że w ostępie jest nietylko matka z warchlakami, ale i sławny pojedynek austryak.
Marek prowadził olbrzymiego, burego psa bez uszu, z wściekłemi, krwawemi ślepiami, zachęcając go nieustannie cichem podżeganiem. „Huź go, huź go!.. Szukaj, Bysiu, szukaj!..“ Byś zwietrzył coś, wpadł na trop, rzucił się jak wściekły; po chwili znów stanął, wzniósł w górę ogon, patrzył, słuchał, wąchał; nagle podskoczył, popędził, aż ziemia jęknęła, a w puszczy rozległ się głos jego: „Hau! hau!...“
Puszczono trzy inne psy. Wiernego, Srokę i Wisłę, które w mgnieniu oka zniknęły w kniei. I znów zagrzmiał ponury głos Bysia: „Hau! hau!,..“ Potem jeszcze przez chwilę panowało milczenie.
Dziki nie opuściły polanki; armia ich, oparta tyłami o potężny pień dębu, widocznie oczekiwała napadu, samica stała w uroczystej ciszy, ciskając błyszczącemi oczyma ku gąszczom; niektóre warchlaki poczęły się roić niespokojnie.
Teraz z gęstwiny wypadł Byś, rozjuszony, żądny boju; jak wprawny strategik, rzucił się na tyły dzików. Atoli napadnięta armia wykonała w jednej chwili taki manewr, że Byś ujrzał front przed sobą, a na czele matkę, srogie spojrzenia miotającą... Pies odskoczył kilka kroków, narobił wrzawy. Aliści niebawem z ogromnym rozpędem wybiegła na polankę reszta psiarni i z zaciekłością wkroczyła między warchlaki, niby jazda, rozbijająca zwartą kolumnę nieprzyjaciela... Zrobił się huk, trzask, łomot, którym towarzyszyło wściekłe szczekanie psów i kwik szarpanych warchlaków. Sroka przysiadł jednego z młodych dzików, wpił mu w kark kły wściekłe i zadawał srogie rany. Prosię kwiczało w niebogłosy. Na ten krzyk rozpaczy przypadła jednym susem matka;