czny świadek krwawych zapasów, jakie od wieków miały w boru miejsce. Krzyżowały się na tej polance liczne drogi zwierząt leśnych, których ciągi tędy widocznie wypadały, dokądkolwiek zdążał wędrowiec. Atoli widocznie nie same zwierzęta kroczyły po tych drogach, bo oto, w kilka dni po opisanych wypadkach sarn z wilkami, przed samym zmierzchem wysunął się z gąszcza na polankę człowiek, ubrany w wilczurę, w łisiej czapce na głowie, ze strzelbą w ręku, z torbą na ramieniu, z psem przy nogach; szedł on ostrożnie jak wilk, rzucając dokoła siebie bystre spojrzenia. Wyszedł na polankę, podstąpił do dębu, troskliwie ślad odeptał wokoło, tak, iż ludzkiej stopy na śniegu znać nie było; wsadził psa do torby i wdrapał się między konary rozłożystego drzewa. Po niejakiej chwili można było słyszeć wewnątrz pnia dębowego jakieś drapanie, jakby powolne zsuwanie się, czy schodzenie czyjeś ku dołowi. Jeżeli więc dąb ów nie był świątynią bóstwa, był jednak siedzibą człowieka.
Gruby wypróchniały pień przedstawiał przy podstawie obszerną komnatę, w której można było nietylko stać lub siedzieć, ale legnąć i wygodnie się wyciągnąć. Mieszkaniec tej dziwnej chaty, dosięgnąwszy stopami gruntu, mchem wysłanego, uwolnił psa z torby, oparł strzelbę o ścianę drzewa, również mchem suto zaopatrzoną, powiesił torbę, wziął w rękę wysoką żerdź z dużą wiązką mchu i zatkał u góry otwór w pniu, którędy poprzez konary dębu przeświecało dosyć wypogodzone niebo. Po tych czynnościach w milczeniu legł na ziemi, nakrył się jakąś zwierzęcą skórą i tak, we mchu zagrzebany, z psem w nogach rozłożonym, niebawem zasnął.
Ta sama banda wilków, która przed kilku dniami polowała na sarny w części puszczy, zwanej Zabrańską Budą, wałęsała się dzisiaj nocą w tych znowu okolicach, podzielona na kilka gromad, bobrujących blizko siebie po kniei. Jedną gromadę, złożoną
Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.