energiczniejszego poszukiwania; zeskoczył on niebawem z drzewa, wyrwał chłopu topór utkwiony za pasem i jął się krzepko do podrąbywania dębu. Od samego dołu poleciały trzaski, a w dębie zrobił się spory otwór. Kukułka sięgnął wgłąb ręką i wyciągnął z wnętrza rozmaite graty, jakieś popsute sprzęty... Ale jakże się przeraził, kiedy przez ów otwór wywlókł ludzką nogę, zupełnie opaloną i od mrozu skostniałą!
Teraz przyzwano czemprędzej jeszcze dwóch chłopów z siekierami, rozszerzono znacznie otwór i wydobyto z dębu całego człowieka, który, równie jak noga, był opieczony w ogniu; wydobyli też ztamtąd psa, resztki rozerwanej i potrzaskanej strzelby, popsute pistolety, pogiętą szablę, rozmaite kawałki blachy, oraz żelaza... Kukułka odłożył to wszystko ostrożnie pod starym dębem, a następnie razem z chłopami, których tu przyzwał, puścił się żwawo w pogoń za obławą.
Słyszano strzały, grzmiące w oddaleniu, a strzelec mówił:
— Nie powiedziałem ja, że wilki być tu muszą!... Teraz oto wystrzelił dzierżawca z Gązwów.
A kiedy znów huknęły dwa strzały jeden po drugim, Kukułka zgadywał:
— Założyłbym się, że to wypalił nasz podleśny, Tropiszewski. O, jego strzelba dobrze bije!
I jeszcze strzał dał się słyszeć.
— Rządca z Orłowej Woli strzelił!
Dobiegając pospiesznie, strzelec i trzej chłopi połączyli się nareszcie z resztą obławników. Zdawało się, że ta straszliwa wrzawa chrapliwych głosów, trwożąca wszelkie zwierzę, pozostanie już na zawsze w kniei.
Nagle z wielu piersi wyrwał się żywszy jakiś okrzyk:
— Oha! Oha! Wilk! Wilk!
Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.