Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

Panie!
Przeszło dwadzieścia lat już upłynęło, jak opuściłem rodzinną ziemię i pozostaję na obczyznie. Mam nadzieję, iż raczysz mi pan wyświadczyć wielką przysługę i nadeślesz wiadomość, co się dzieje ze Stanisławem Strojomirskim, młodszym bratem pańskim, z którym mnie niegdyś łączyły stosunki szczerej przyjaźni? Wprawdzie wiem, że wielka różnica przekonań dzieliła was obu; ale zapewne czas musiał już dawno tę przepaść wyrównać. Oczekuję odpowiedzi, i to nie ja jeden jej oczekuję, lecz także grono przyjaciół, oraz towarzyszów Stanisława, którzy zawsze cenili wysoko jego prawy charakter i szlachetny entuzyazm.“
Tynia złożyła list i zamyśliła się głęboko.
W kilka dni potem panna Strojomirska, czyniąc zadość żądaniom swego adwokata, poszukiwała papierów, potrzebnych do przeprowadzenia sprawy spadkowej. W stosie rozmaitych listów i dokumentów, dotyczących głównie interesów majątkowych, uderzyła ją jakaś korespondencya, datowana z Rzymu. Wzięła do rąk pismo i zaczęła czytać co następuje:
Panie Kornelu!
W towarzystwie polskiem, które przebywa w Rzymie, od niejakiego czasu obiega pogłoska nadzwyczajnie dla mnie przykra, o ile jestem blizko i wielokrotnie spokrewniony z rodziną Strojomirskich. A przeciwko tobie to mianowicie, panie Kornelu, wymierzony jest zarzut, hańbiący w najwyższym stopniu nazwisko, które nosisz. Opowiadają tu, iż, korzystając z wielce drażliwych okoliczności, nadużyłeś najprzód dobrej wiary swego rodzonego brata, Stanisława, a następnie zagarnąłeś dla siebie cały jego majątek. Jeżeli masz co powiedzieć na usprawiedliwienie własne, uczyń to bez najmniejszej zwłoki czasu. Gdyby jednakże było przeciwnie, w takim razie są-