Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

miał mniej więcej trzy miesiące wieku, wspólne zabawy stały się niepodobieństwem; wówczas psy same unikały igraszek, a jeśli sobie pozwoliły czasem swawolić z wilkiem, to niebawem zmuszone były uchodzić, skomląc i unosząc na skórze ślady jego zębów. Te zaś okoliczności wbijały im się w pamięć tak silnie, że w późniejszym czasie na widok Buty zmykały po kątach, tuląc pod siebie ogony.
Nie lepsze uznanie zyskał sobie wilk i u innych psów, dojrzalszych w latach. I tak, ulubieniec mój, duży buldog duński, Jork, tolerował Butę jedynie przez wzgląd na jego poufałe ze mną stosunki. Inny znów wielki, biały pies węgierski, z rasy owczarskiej — nazwiskiem Milord, nie przeszedł nigdy około wilka bez pomrukiwania, warczenia, wyszczerzania zębów, rzucania piorunujących spojrzeń i tym podobnych oznak niezadowolenia, gniewu, oraz pogardy. Niepodobieństwem też było, aby w ważnej chwili spożywania darów bożych psy znajdowały się razem z wilkiem; zmuszony byłem unikać tego przezornie. Bo gdy się psy między sobą o kość pogryzą, to zawsze tylko swój swego pokaleczy, a potem się pogodzą; ale na wilka byłyby się one wszystkie jednozgodnie rzuciły i śmierć mu przedwczesną zgotowały.
Wycieczki w pole i do lasu odbywały się specyalnie pod moim nadzorem i kierunkiem; w takich razach wilk szedł przywiązany na łańcuszku, psy używały wolności. Jeżeli zaś chciałem dać swobodę wilkowi, musiałem psy w domu uwięzić. Trudne to jest położenie kierownika i wychowawcy w takim stanie rzeczy!
Skoro już Buta liczył jakie trzy kwartały wieku, wziąłem go był jednego dnia na przechadzkę razem z węgrzynem Milordem. Nałóg i wspólna dola istot coś jednak znaczą na tej naszej planecie. Do pewnego stopnia można się zżyć nawet z wrogiem. Na łące dałem wilkowi swobodę, co widząc Milord, przyskoczył skwapliwie, a pomerdując poważnie swo-