dworze narobił? A co będzie dalej? Niech ręka boska broni!
— A cóż on takiego zrobił? Nic nie wiem.
— Ba, ludzie panu nie powiedzieli jeszcze? A to tam piekło we dworze: kaczek huk naginęło, Bartek pastuch już przez niego ze służby wyleciał. Co się jeszcze stać może, Bóg raczy wiedzieć — rzekł strzelec, wzdychając.
Jakby na nieszczęście, Buta przy tych słowach Szymona wyszczerzył zęby i warknął na starego. Ja sobie to tłómaczyłem, iż przyczyną warknięcia była szczególnie uderzająca postać myśliwego, jego osobliwe ubranie, jako też ciągłe zbliżanie się do mego ucha i poszeptywanie. Nosił bowiem Szymon na sobie w lecie i w zimie lisią czapkę olbrzymich rozmiarów, w której zatknięte były krzywe sierpy piórek cietrzewi, jarząbków, srok, kruków i t. d. Miał na sobie krótką kurtę barwy niegdyś ciemno-zielonej, ale wypłowiałej przez wpływ promieni słonecznych, oraz deszczów, tak, że przybrała odcienie różnych stopni żółtości, zieloności, brunatności, przyczem zrudziała i poszarzała. Przy tej kurcie był niegdyś kołnierz futrzany zajęczy, lecz sierść z niego zupełnie zniknęła, a skóra goła pomarszczyła się, tworząc około głowy krezę bardzo sztywną. Miejsce guzików zastępowało tu skórzane sznurowadło. Dolna część toalety Szymona zaledwie że zasługiwała na nazwę ubrania. Były to jakieś resztki rajtuzów, kryjących się w cholewach butów, z których każdy odznaczał się inną miarą wysokości; bo gdy jedna cholewa sięgała za kolano, druga opadała na łydki, tworząc niby fantastyczny kosz na nogę. Widać ciągłe tułanie się strzelca po wodach, oraz bagnach sprawiło, iż buty jego robiły wrażenie obuwia z głazu twardego; przypominały one miejscami z barwy już to maść konia kasztanowatego, już stary parkan drewniany lub zaśniedziały samowar. To obuwie było w najrozmaitszych miejscach pozszywane i pościągane
Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.