Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

wrócił do powróseł; indyki zaś rozproszyły się po wszystkich klombach, niektóre nawet wypadły aż na dole.
To wszystko działo się w chwili, kiedy pannie Trukawskiej w kabale po raz trzeci stanęły: ósemka, dziewiątka i dziesiątka pikowa razem, a tuż przy nich as tejże maści, co należy do wypadków znacznie rzadszych, aniżeli wielki szlem w wiście licytowanym, a z czego najniezawodniej wnosi się, że jakieś wielkie nieszczęście nastąpi w domu. Zacna białogłowa została tedy niepomiernie wzruszona, ze skupieniem ducha złożyła karty i wyszła pod kurnik. Patrzy, a tu miła Jagusia błogo zasypia. Rzecz prosta, że już ten tak powszechnie antropologiczny fakt był dla Trukawskiej równoważnikiem nieszczęścia. Najprzód więc mruknęła sama do siebie: „A co, nie mówiłam?“ potem zaś zapalczywie przyskoczyła do śpiącej dziewczyny i wrzasnęła jej nad uchem: „A ty co robisz? A gdzie indyki?... Dam ja tobie, darmozjadzie!“ Już przy pierwszych dźwiękach głosu swojej „panienki“ zerwała się Jagna z miłego uśpienia i w cwał popędziła ku stodole, podczas gdy Trukawska uważała za właściwe rzucić jeszcze za nią te słowa: — „Czegóż tu można dokazać przy takiej służbie?... Wszystko na nic... chłopstwo ciemne i rozpuszczone, jak dziadowskie batogi.“ Dziewczyna, jak oparzona, wpadła do stodoły, a tu dopiero chłopaki w śmiech, Maciek najpierwszy przedrzeźnia ją, wołając: „Zgadnij Jagula, gdzie jest złota kula!... ha, ha, ha!“ Od śmiechu, aż się stodoła trzęsie. Śmieje się i sam karbownik, mówiąc z szyderstwem: „Ho, ho! te bestye dworskie baby, wszystkie dobre do pilnowania — ale — miski.“ Tej zachęty tylko trzeba było dla drwiącej rzeszy; znów się wyśmiewają i wykpiwają. Strapiona Jagna prawie ze łzami w oczach wyszła ze stodoły; byłaby ona lamentowała na cały głos, ale z tego śmieliby się ludzie jeszcze bardziej. Idzie i woła: „truś! truś! truś!” Nasłuchuje, lecz nic się nie od-