zywa. Przeszła koło klombu, w klombie nic nie słychać; idzie za bramę, spojrzy, a tu kilka indyk spłoszonych, z opuszczonemi skrzydłami wałęsa się po drodze i pod płotem, a jedna nawet wpadła do rowu i nie może się wydobyć. — „O mój Jezusiczku złoty, ratujże mnie też w mojem nieszczęściu” — zaszlochała Jagna, spuszczając się z wysokiego brzegu w rów, aby wyratować i pojmać indykę. Niełatwo to spędzić do kupy rozpłoszony drób! Indyka w nogi, Jagna pędzi za nią rowem i popłakuje szczerze a gorzko; ona, co przed chwilą tak przyjemnie zasypiała, może i słodko marzyła. Dopadła nareszcie indyki, wzięła ją pod pachę, wydobyła się z rowu, a zaganiając przed sobą pozostałe sztuki, powróciła z bijącem sercem przed kurnik. Ale gdzie reszta?... Do wieczora znalazły się wszystkie, brakowało tylko — naturalnie — indyka.
Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.