A teraz przypatrzmy się Leśniczówce, rezydencyi Wywiałkiewicza, gdzie Buta miał przez jakiś czas pozostawać jako niestały mieszkaniec.
Wśród szumiącego na piaszczystym gruncie sosnowego lasu, przy wązkiej drożynie, stoi skromny, drewniany, wybielony domek, z ganeczkiem od frontu i czterema oknami. Z boku przylega do domku mały budynek; jest to stodółka i zarazem stajnia, mieszcząca skromny inwentarz pana Izydora. Przed owym budynkiem widać różnego rodzaju aż trzy wehikuły: małe saneczki, znaną nam biedkę o dwu kołach i poniewiera się też zepsuta jednokonna bryczka o czterech kołach; ale ta bryczka jest tak zrujnowana, że oto włażą na nią wygodnie gęsi, troskliwie poszukujące niewymłóconego ziarna w słomianem siedzeniu. Kilka kur przyległo do ziemi w piasku i wygrzewa się na słońcu, podczas gdy przed niemi miarowym krokiem przechadza się, jak feldfebel, kogut potrząsający dumnie grzebieniem na łbie i piórami w ogonie. W ganku, na ławeczce leży łaciasty pies Trezor, który wszelkiemi sposobami i dosyć nieskutecznie walczy z owadem skrzydlatym i bezskrzydłym, to zapuści zęby gdzieś pod sierść, to znów tylną nogą skrobie skórę, bębniąc po ławce, to łapie w powietrzu muchy, szczękając zębami i wstrząsając uszami; a gdy wszystko nic nie pomaga, wtedy