Jeżeli znalazł przyjaciela, czemużby nie miał tęsknić za nim?.
Przyszedł grabarz z parafii, przyniósł trumienkę, włożył w nią z zimną krwią zwłoki Laksendra i zabił wieko ćwiekami.
W parę dni Buta urwał się z łańcucha, pobiegł w las, wietrzył, szukał, zawył, przyzywał przyjaciela jak umiał i znów wrócił do budy na Leśniczówkę. Wybiegł na drogę, wietrzył na wszystkie strony, szukał, pędził; ale potem powrócił do domu i smutny znów legł w swojej budzie. Może jeszcze wyczekiwał przybycia chłopca.
Wywiałkiewicz włóczył się, jak zwykle, Kalasanta zaś najczęściej zapominała o wilku i morzyła go głodem, chociaż po śmierci Laksendra gajowy dosyć regularnie przynosił dla niego żywność z miasta. Trudno, żeby ludzie dbali o wilka.
Jednego dnia Buta wybrał się w dłuższą podróż do lasu; ale przebył las i przyszedł do wsi, przebiegł wieś całą i znalazł się we dworze, gdzie mieszkał pan Wojecki, dzierżawca Ostrowisk, dobry mój znajomy. Po obroży poznał on odrazu Butę i ugościł go sowicie. Na drugi dzień, prawie o tej samej godzinie, wilk znów przybył do dworu i tu został znów bardzo dobrze przyjęty. Odwiedziny takie powtarzały się nieustannie; ale po odwiedzinach Buta stale powracał na Leśniczówkę i kładł się w budzie. Miejsce widocznie go przywiązywało, może i wspomnienia, ale potrzebował także pokarmu, którego poszukiwał jak umiał. Pan Wojecki jednakże nie zawsze bywał zawiadamiany o odwiedzinach Buty; służący częstokroć wypędzali z sieni za drzwi natręta, grożąc dokumentnie kijami.
Jednego zimowego dnia tak odprawiony powracał nasz wilko przez wieś o samym zmierzchu, głodny i smutny. Śnieg dął duży, chaty były pozamykane; niktby nie wpuścił do domu wilka, choćby wilk z głodu umierał. Wszakże i człowiekowi nie zawsze
Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.