Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

A jeśliby się przypadkiem ów czarodziej sam stropił, jeśliby mu nie dopisały nadludzkie umysłowe i zmysłowe władze, od czegóż był Żmijka, jeżeli nie dyabeł w psiej skórze, to niezawodnie pies z piekła rodem? Ten potworek miał posiadać zdolności genialnego wyżła, znakomitego ogara i wybornego jamnika. Na rozkaz swego pana szedł w bór podczas dnia lub nocy i dopóty nie powracał, dopóki nie odnalazł ukrytego łupu lub schowanej broni. Ci dwaj wspólnicy porozumiewali się krótko: Kostuch pomyślał sobie, czego chciał, i wyciągał palec serdeczny w którąś stronę, Żmijka to rozumiał, szedł i znajdował przedmiot żądany; potem wracał i wtedy nie potrzebował wcale mówić, jeno był przewodnikiem.
Opisywano także sposób odżywiania się Kostucha i jego psa. Pierwszy jadał surowe mięso zwierząt, pijał ich krew i robił sobie wódkę z soku brzozowego, oraz z rozmaitych jagód leśnych; pies zjadał jelita zamordowanych zwierząt, a był chciwy niezmiernie na serce i żółć, co mu dawało odwagę, jako też złość ogromną. Rewir ich myśliwski sięgał daleko, jednakże nikt nie wątpił na chwilę, iż knieja w Orłowej Woli stanowiła rezydencyę zezwierzęconego człowieka i prawie uczłowieczonego psa. Nie było przecież takiej pory roku, w którejby te dwa kłusowniki nie miały na co polować. Gdy ludzie chodzili po lesie, Kostuch prawdopodobnie szydził sobie z nich, siedząc gdzie w krzaku, na drzewie, albo i w dziupli, czy w moczarach, w ten sposób sprawiał, że niejedną babę, zbierającą grzyby lub jagody, przechodziły w lesie ciarki.
— To Kostuch! — pomyślała sobie wtedy i czemprędzej zmykała z lasu.
Na przypołudniu każdy zwyczajny człowiek w Orłowej Woli je obiad, albo drzemie; na polach i po lasach panuje wówczas taka sama cisza, jak o północy. Któż tam może wiedzieć, co o tej porze robi Kostuch i pies jego? Wtenczas mógł on wleźć