Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

wania. Swego czasu w Orłowej Woli była i francuzka z Paryża, i rodowita angielka, i znakomity metr muzyki, i dobrze urodzona polka, jako dama do towarzystwa. W siedemnastym roku życia dziewczyna dosięgnęła już całkowitego fizycznego rozwoju; miała wzrost wysoki i pełne ponęt kształty.
W tym czasie postanowiła wziąć rozbrat z nauką, więc wzięła. Zamknęła fortepian i przestała się egzercytować; wszystkie zaś książki, oraz kajeta, zapisane w różnych europejskich językach, poleciła zawrzeć w wielkiej szafie. Natomiast wydobyto na wierzch ubiór amazonki, szpicrózgę, siodło i munsztuki. Parę wierzchowców: klacz Atalantę i ogiera Pyrola prawie nieustannie i z kolei przeprowadzał masztalerz po dziedzińcu, a Tynia z istnie rycerskim zapałem konno goniła po polach, lasach, wąwozach. Wielki kudłaty chart, Jaśmin, był jej nierozdzielnym towarzyszem w tych wyprawach. Resztę pozostałego czasu panny Strojomirskiej wypełniały czynności takie, jak: strzelanie do celu z fuzyi, lub pistoletów, pływanie w czółnie po rzece albo jeziorze, polowanie. Ćwiczenia tego rodzaju rozwijały zręczność Leontyny i doskonaliły jej mięśniową energię. W Orłowej Woli bywało mało gości, bo Tynia, choć bardzo uprzejma, nie lubiła towarzystwa płci własnej i gotowa była ziewać w salonie wśród najbardziej doborowego zgromadzenia.
Jej ciemno-błękitne oczy iskrzyły się pełnią życia i składały szczere świadectwo, że ich posiadaczka nie może znieść żadnego narzuconego przymusu. Dwa grube warkocze ciemno-blond włosów spadały na barki i, sięgając poniżej pasa, stanowiły wspaniałą niewieścią ozdobę. Na licu kwitł rumieniec, istny kwiat rzetelnego szczęścia, oraz zdrowia, o czem też najniewątpliwiej świadczył wesoły, pełen swobody i dziecięcej prawie naiwności uśmiech. Dodajmy małe, karminowe usteczka, dozwalające widzieć dwa