Herszt złodziejów, choć mocno cierpiał, pierwszy rzucił domysł, iż musi to być któryś z koni w nocy skradzionych i że sprowadzenie go byłoby bardzo na rękę.
— Lżej nam będzie ztąd się wydostać, a nocy na darmosa nie stracimy.
Majcher spełnił życzenie Guzika i do taboru przywiódł konia z damskiem siodłem, co złodziejom dało dużo do myślenia. Jankiel znacząco kiwał głową, mówiąc:
— Jest w tem coś złego!... Pewnie nas szukają po lesie; panna z Orłowej Woli jest tu gdzieś blizko... Wszystko mi się zdaje, żem słyszał przed chwilą szczekanie psa... Trzeba zmykać.
— Może złowili Garłacza i Kijankę! — wtrącił Majcher.
— Nu, to co robić? Po co próżno gadać? Trzeba uciekać jak najprędzej! — powiedział Jankiel, któremu się zdawało, że pogoń ma już na karku.
Stanęło na tem, iż żyd na koniu odstawi rannego herszta w głęboką puszczę, do tak zwanej Zabrańskiej Budy, Majcher zaś niech się ratuje, jak może. Plan ten niebawem urzeczywistniono.
Kiedy Tynia powróciła do domu, wzruszona zaszłemi wypadkami, miała tę przynajmniej pociechę, że znalazła tu już w stajni Atalantę i Pyrola. Skoro wszakże przybyła znów do lasu, aby zabrać ztąd rannego Garłacza, złodziej już wyzionął ducha. Obok panny Strojomirskiej zjawił się też w lesie strzelec Kukułka. Ten uważnie przyglądał się zmarłemu, obejrzał jego rany i rzekł:
— Oho to także był rzadki ptaszek!... Za ludzką krzywdę Bóg mu srogo zapłacił. — Poczem dodał: — Pokój wiekuisty racz dać duszy jego, Panie!
— Cóż myślisz, Marku, co znaczy ta zbrodnia dzisiejszej nocy? — spytała Tynia.
— Nic innego, tylko, że Garłacz ukradł dziś w nocy konie panienki; za to głową poręczyć mogę.
Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.