Urodziłem się w rozpadlinach tych gór. Podobnie jak rzeka doliny tej, której pierwotne krople ściekają ze skały, płaczącej w grocie głębokiej, tak pierwsza chwila życia mojego spadła w ciemność zamierzchłej okolicy, nie mącąc jej ciszy.
Matki nasze, kiedy się zbliża czas rozwiązania, uchodzą między pieczary, a w głębi najdzikszej z nich, bez jęku, rodzą owoce, milczące, jak one same. Mleko ich, mocne i posilne, sprawia, że zwyciężają bez słabości i niepewnej walki pierwsze trudy żywota. A przecież opuszczamy jamy nasze później, aniżeli wy wasze kołyski. Albowiem powszechną jest pośród nas wiara, iż należy chronić i starannie ukrywać pierwsze doby istnienia, bo te składają się z dni wypełnianych przez bogów.
Rozrastanie się moje dokonało się niemal całkowicie wśród mroków, w których się urodziłem. Dno miejsca przybywania mojego tak daleko wdzierało się w miąższ góry, że nigdybym nie poznał wnijścia
Strona:PL Wincenty Korab Brzozowski - Dusza mówiąca.djvu/257
Ta strona została przepisana.