Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Hanza płaci polskiemi złotemi i tynfami, a talary wycofuje z kursu.
Mimo to wszelki przywóz ustaje.
Sekretarz Detmold znów nakreślił kilka wierszy cyfr i wysłał wraz z listami Oldermana.
Tymczasem zabrano się do wykrycia fałszerzy.
Podłej monety okazało się dotąd dziesięć tysięcy.
Suma była wielka na owe czasy!
Mincarz Hanzy, Kuprecht, dał orzeczenie, że trzeba tak głupiego bydła, jak w Krakowie, aby, wziąwszy ten pieniądz w ręce, od razu nie poznać się na jego wartości.
Tak się zwykle mówi, gdy wiadomo co trzymać o danym przedmiocie.
Ale co przynosi zaszczyt jego bystrości, to odkrycie, że pieniądze te nie w Krakowie, ale w Norymberdze są bite.
Utrzymywał, że w Krakowie takich stempli zrobićby nie umiano, a potem i cyny takiej nie znajdzie...
Zaproszono biegłych, między którymi znalazł się naturalnie Pater-noster-macher.
Ten, z całą pewnością znawcy, przychylił się do zdania Ruprechta mincarza i radził rozpocząć śledztwo w Norymberdze, dodając, że miasto słynie zdawna z pokątnych fabrykantów.
Słuchano poważnie tego wywodu biegłych ludzi, ale wprzód jeszcze postanowiono zapolować w Krakowie, czy się coś wykryć nie da.
Do roboty tej między innymi znów wybrany został nasz kuternoga, jako znający miasta i jego stosunki.
Tak upływały tygodnie — a w miarę, jak śledztwo się posuwało, coraz gęściej płynęły fałszywe talary, które Hanza jeszcze wypłacała.