Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Nie wiedzieli jednak oboje, że czujne ucho kuternogi pochłania każde ich słowo.
Miał on w swoim warsztacie okienko, którem widział wchodzące do domu osoby. Gdy spostrzegł Oldermana, biegł na górę i tam, przyłożywszy ucho do szpary, wysłuchał zawsze wszystkiego.
Tym razem zwierzenia niedługo trwały, bo odwołano Oldermana w pilnym interesie do Sukiennic.
Kuternoga dowiedział się jednak, jakie im zagraża niebezpieczeństwo.
Ze drżeniem tedy obaj z Otbertem oczekiwali nocy, aby się załatwić z bednarzem i zatrzeć ślady zbrodni.
Nie dowiedział się jednak nazwiska denuncyatora, bo Olderman go nie wymienił, chcąc całą zasługę sobie przypisać — a że Olderman wyraził wobec Agaty wielką ciekawość w pochwyceniu złoczyńców, więc nie znał ich widocznie.
Zostawmy ich w oczekiwaniu i trwodze a udajmy się za Oldermanem do Sukiennic, gdzie go ważna powołała sprawa.
W kantorze oczekiwał nań człowiek, w ubraniu mnicha dominikańskiego, skulony na krześle, rzucający z pod kaptura niespokojnie spojrzenia.
Sekretarz Detmold nadaremnie patrzył weń badawczo i chciał zawiązać rozmowę. Człowiek milczał uparcie i gdy ujrzał otwierające się drzwi a w nich wchodzącego Oldermana, zerwał się prędko z miejsca i postąpił ku niemu.
Olderman rzucił nań okiem, potem pociągnął ku oknu.
— To ty?... I cóż?
— Stało się — wyszeptał mnich. — Czyśmy tu bez-