Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/131

Ta strona została przepisana.

licznych potrzeb, w miarę, jak cywilizacya te potrzeby stwarzała. I któż to wszystko miał ułatwiać? Żyd.
Staje on się powoli jej bankierem, pośrednikiem w kupnie, i sprzedaży, informatorem, doradcą, depozytorem, a nawet często towarzyszem, bez którego obejść się trudno, — w końcu zaś przyjacielem i sługą najwierniejszym.
Włada wybornie językiem polskim, więc stosunek z nim łatwy i miły.
Uczy się prędko języka niemieckiego i tak go sobie przyswaja, że tworzy żargon, dziwną mieszaninę z hebrajskim, która mu została po dziś dzień.
Jednym z takich Żydów na dworze hulaszczego księcia Przemysława był Natan, syn Arona, złotnika krakowskiego, nieprzejednany wróg — Hanzy, bo wyzuty przez nią z mienia i domu.
Był on podskarbim, arendarzem, negocyatorem i doradcą książęcym.
Znakomite zyski, które mu dawała służba u Przemysława, obracał na utrzymanie i zapomogi dla licznych swoich wyznawców, których był niejako patryarchą w księstwie oświęcimskiem.
Śmierć Przemysława raziła Żyda gromem.
Rozdarł na sobie szaty i poprzysiągł na hajrem, że póty nie spocznie, póty nie będzie spożywał strawy żadnej, prócz chleba i wody, dopóki nie wynajdzie zabójcy i nie pomści pana swego.
Natan by! mądry i roztropny i znał ludzi, z którymi obcował. Wiedział, w jaką strunę ich uczuć uderzyć. Nie kornie więc, jak dotąd, zginając szyję, ale wielkim alarmem i krzykiem postanowił przemówić do tych głów gnuśnych i ospałych.
Biegnie więc do stajen książęcych, każe wybrać