Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/141

Ta strona została przepisana.

Dla nas znów chodziło, o poskromienie żarłocznej hydry, która, niepomna praw boskich ni ludzkich, wydzierała nam ziemię, deptała cześć narodu, plugawiła i poniewierała tem wszystkiem, przed czem się człowiek korzyć nauczył, — która od wiekowi walczyła z nami bronią, wkutą w najohydniejszej kuźni ludzkich występków; jednam słowem, miała się. powtórzyć owa legendowa walka ze spiekiem, co pił krew narodu.
Na Wawelu odbyła się walna rada wojenna.
Zygmunt Brzezia wniósł, aby obok ojczystych cudzoziemskie zaciągnąć chorągwie, mianowicie: czeskie i morawskie.
Najęto więc kilka hufców pod wodzą Sokoła, Zoławy, Zbyszka, Kostki i innych.
Z Krakowa, na Korczyn i Słupią odbył król boso pielgrzymkę pobożną na Łysą Górę, gdzie krzyżem leżąc, prosił Boga o zwycięstwo.
Stamtąd ruszył do Wolborza, skąd się wojenne miały rozpocząć działania.
Obliczano, rachowano, słowem przystępowano z oględnością, umiarkowaniem, pokorą i ufnością w pomocy bożej.
Niemcy za to, z butą niesłychaną i zuchwalstwem, trąbili po świecie o rozszarpanej Polsce i już dzielili się przyszłym łupem.
Nigdy silniej i jaskrawiej nie zabłysły ich narodowe grzechy, jak w tej chwili.
Po Krakowie śpiewano ich pieśni, urągające dzielności naszego oręża i ubliżające królowi.
Pisane paszkwile krążyły z rąk do rąk.
Wydawano uczty, ciesząc się zwycięstwem pewnem.
Do Krakowa napływały jakieś postacie rycerzy błę-