Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/142

Ta strona została przepisana.

dnych, gdzieś z końca świata, jak mawiano wówczas. Słyszano języki: hiszpański, angielski, włoski, szwedzki.
Niektórzy z nich przyłączali się do wojsk polskich, inni przechodzili do Krzyżaków, a pośrednikiem między nimi była czynna zawsze Hanza, która pomimo tarapatów, jakie spadły na nią w tej chwili, robiła swoje służąc gorliwie (sprawie teutonizmu.
Dlatego też sprawa jej osobista, obudziła, o tyle tylko zajęcie, o ile dotykała interesów miejskich; cała uwaga, cały interes zwrócił się ku wojnie.
Polska — cała zawodziła na klęczkach pieśni i modły, gotowa, od najmniejszego do najwyższego, nieść życie w ofierze. A choć buta zuchwałego wroga nieraz krew napędzała do skroni, przeklinano ich z cicha i zaciskano pięście.
U Wierzynków skupiał się wszystek duch i zapał polskiego mieszczaństwa.
Jeden z synów pana Wawrzyńca szedł pod chorągiew pana Zawiszy Czarnego, a za nim poszło dwóch Turzonów, Wierzbięta, Bursztyn, Zyganty, dwóch Borhów... i wielu, wielu jeszcze, jako podatek krwi dla Ojczyzny.
Nasz młody Rudolf porwał matkę z tego piekła i, niby drugi Eneasz z zburzonej Troi, wiódł świętość swoją, w świat inny, piękny, do którego tak przylgnął duszą całą.
Nieszczęśliwa a zbłąkłąna niewiasta znalazła się naraz między otoczeniem, co jej najpiękniejsze dni życia przypomniało.
Gościnny dom Wierzynków przyjął wpośród siebie tę zbłąkaną owcę, zanim stary Ziemba, nie da się przebłagać i nie otworzy jej ramion ojcowskich, tak jak już uczynił dla wnuka.