Strona:PL Wincenty Rapacki - Hanza.djvu/144

Ta strona została przepisana.

Bądź co bądź dla nas jednak rok ten miał stanowić epokę.
Stanowił on i epokę dla bohaterów naszej powieści, a szczególniej dla najmłodszego z nich, Rudolfa, bo oto w tym roku rozgorzał miłością ku nadobnej Wierzynkównie i świat mu się taki piękny i jakiś cudowny wydał, jakgdyby go po raz pierwszy dopiero w życiu oglądał.
Ta święta, która mu tak nagłe zeszła z ołtarza na ziemię, stawała się dlań coraz bardziej ziemską a przytem i uroczą postacią, bez której już żyćby nie mógł.
Co się działo w sercu Elżbiety, odbijało się na jej licu i czytać mogłeś niby w zwierciedle.
I dla niej z początku Rudolf okazał się niby cherubin z jakiegoś otoczenia świętych Pańskich. Potem wyobraźnia jej porównywała go do męczennika, dalej widziała go w gloryi niebiańskiej, to znów wydał się jej niby złym duchem w postaci uroczego młodzieńca... aż dopóki się nie spotkały ich ręce, nie zamieniły słowa i nie otworzyły dusze.
Starzy patrzyli na to pobłażlliwie.




XXIII.
Trzy egzekucye.


Miały się one odbyć w trzech dniach, z kolei po sobie następujących, począwszy od czwartku po niedzieli środopustnej — w piątek i sobotę.
We czwartek miano wsadzić na rozpalonego spiżowego konia Chrzana Czecha, schwytanego na Kleparzu